Na Litwę wybrałyśmy się w 2010 roku we dwie dziewczyny na ślub kolegi. Udałyśmy się samochodem z Warszawy do Druskiennik, rodzinnej miejscowości panny młodej – jest to jedno z największych kurortów uzdrowiskowych w tej części Europy, leżący nad brzegiem rzeki Niemen. Znajdziemy tu bogatą ofertę uzdrowisk, źródeł mineralnych i pokładów borowiny. Samo miasto jest niesamowicie zielone, a na każdym kroku możemy spotkać historyczne wille czy też sanatoria. Sam Józef Piłsudski uwielbiał to miasto i wielokrotnie przyjeżdżał do uzdrowiska.
Będąc w Druskiennikach warto zajrzeć do Aquaparku – wielbiciele wodnych atrakcji zdecydowanie będą mieli co robić. Znajdziemy tu kilka zjeżdżalni (podzielone ze względu na szybkość i długość), kilka basenów zewnętrznych i wewnętrznych, a w tym basen z morskimi falami (uwielbiam) i wartką rzekę. I jeszcze sauny i łaźnie, do wyboru kilkanaście z różnorodnymi programami, a dla ochłody prozdrowotne natryski i biczowania – super! :)
Na kolację “młodzi” zabrali nas do tradycyjnej restauracji nad samym jeziorem, a więc widok gwarantowany. Przytulne wnętrze, smaczne jedzenie i wyborne lokalne piwo – gruszkowy cydr o wdzięcznej nazwie Kiss :)
Na następny dzień z samego rana wybraliśmy się większą grupką na zwiedzanie Wilna – stolicy Litwy. Znajduje się tu bardzo duża ilość ośrodków religijnych, takich jak kościoły rzymskokatolickie, cerkwie prawosławne czy też synagogi żydowskie. Warto niespiesznie udać się na spacer po Starówce, zgubić się w klimatycznych, wąskich uliczkach… mnóstwo kościołów i zabytków na każdym kroku.
Udaliśmy się do jednego z symboli Wilna czyli do Sanktuarium Matki Boskiej Ostrobramskiej – kiedyś były to symboliczne wrota miasta, obecnie jest to jedyna zachowana brama do miasta a jednocześnie i przede wszystkim jest to miejsce kultu Matki Boskiej Ostrobramskiej za sprawą znajdującego się w środku “cudownego” obrazu Madonny.
Wdrapaliśmy się także na górę z zamkiem Giedymina – właściwie to z zamku nie wiele zostało, poza basztą i kawałkiem muru obronnego, ale niech będzie, że to zamek ;) Z tego miejsca roztacza się przyjemna panorama na miasto – Stare i Nowe Wilno…
Warto usiąść w jednej z wielu mieszczących się na Starówce restauracji i ponownie spróbować lokalnego jedzenia – kuchnia litewska jest przede wszystkim dla lubiących dość ciężkie i ziemniaczane jadłospisy – mi smakowały czebureki czyli zapiekane duże pierogi i babka ziemniaczana. Niestety wiele potraw było niesamowicie tłustych, więc jak się lubi zjeść lekko to trzeba uważać ;)
Wracając z Wilna postanowiliśmy zobaczyć atrakcję numer dwa na Litwie czyli zamek w Trokach. Cały dzień dopisywała nam piękna i słoneczna pogoda więc hasło zamek i jezioro przekonało pozostałych, że warto. I faktycznie po dotarciu na miejsce ujrzeliśmy bajkowy widok: bezchmurne niebo, jezioro a na nim ogromny zamek. Tuż pod fortecą znajduje się przystań, zacumowane żaglówki na tle fortecy prezentowały się wyjątkowo malowniczo. I jedyna droga do zamku czyli długi, drewniany most – cudownie! Sam zamek okazał się prawdziwym, świetnie zachowanym/odrestaurowanym zabytkiem, uroczo położonym na jeziorze Galve. Po zwiedzeniu zamku postanowiliśmy się odprężyć na jeziorze i skorzystać z oferty wypożyczalni – łódeczki, rowerki wodne i kajaki – nie mogła nas ominąć taka atrakcja. Podobno zimą, aby dostać się na zamek idzie się bezpośrednio po zamarzniętej tafli jeziora – ot, taka dodatkowa atrakcja :)
2 Comments
Wilno to dobre rozwiązanie na szybki weekend:) Polecamy zostać w samym Wilnie chwilę dłużej i koniecznie pospacerować po dzielnicy o nazwie Zarzecze!
Jak ładnie tam jest! Dziękuję za podpowiedź, następnym razem punkt obowiązkowy :)