Pontevedra to miasteczko położone w Galicji na szlaku świętego Jakuba – jest to jedno z niewielu miasteczek w którym spędziliśmy dłuższą chwilę w drodze do Santiago de Compostela. Przebycie drogi do Santiago było marzeniem rodziców i od kilku lat temat drogi regularnie wracał – jednak zwyczajnie brakowało im odwagi aby wyruszyć samodzielnie… Nie pozostawało nic innego, jak pojechać razem i spędzić urlop w alternatywny sposób :)
Pontevedra to na szlaku do Santiago jedno z ostatnich miasteczek z dostępem do morza czy może bardziej zatoki Pontevedra – w tym miejscu wspólnie postanowliśmy odpocząć po trudach wędrówki relaksując się w słońcu. Do tego miejsca przeszliśmy około 60km, a do celu pozostało prawie 70km, a więc idealne miejsce na chwilę przerwy.
Zmierzając do Pontevedra, tuż pod miastem trafiliśmy na restaurację A Casa de Pedra do której była olbrzymia kolejka – wiadomo, nie można iść dalej bez sprawdzenia o co chodzi ;) Okazało się, że to ten dzień w tygodniu (sobota), kiedy serwują świeżutką ośmiornicę gotowaną na zewnątrz w ogromnym kotle… tak, tak już dalej nigdzie nie szliśmy tylko grzecznie ustawiliśmy się w ogonku i czekaliśmy na stolik. Pani przygotowująca dania szybciutko po wyjęciu ośmiornicy z kotła cięła ją nożyczkami na odpowiedniej wielkości kawałeczki, sól, papryka i tatadam! Jeden wielki zachwyt – delikatna i rozpływająca się w ustach… Starsi zamówili rybkę i wszyscy popijając czerwone wino (polecane Crego Monaguillo Mencia) byli bardzo usatysfakcjonowani obiadem :)
Hotel mieliśmy dokładnie po drugiej stronie miasta, a więc aby do niego dotrzeć przemaszerowaliśmy przez uroczą starówkę, minęliśmy kilka kościołów i wąskimi uliczkami zmierzaliśmy do celu. Tyle wystarczyło, aby mieć pewność, że w pierwszej wolnej chwili wrócimy na zwiedzanie! Pontevedra ma jedną z najlepiej zachowanych starówek, zobaczcie sami jak pięknie się prezentuje :)
Hotel Don Pepe jest po drugiej stronie rzeki, więc kawałek do ścisłego centrum jest do przejścia. Jak szczęście dopisze to otrzymasz klucze do pokoju na wysokim piętrze ze świetnym widokiem na rzekę Lérez – nam tego szczęścia starczyło na jeden pokój ;)
W mieście znajdziecie świetnie zachowane kościoły m.in. Convento e Igrexa de San Francisco czy sanktuarium Capela de Peregrina (kościół Pielgrzymów). A do tego ruiny kościoła San Domingos oraz urocza starówka z zachwycającymi kamienicami, przestrzennymi placami i mnóstwem restauracji czy kawiarenek :)
I te cudowne kręte, wąskie uliczki, zdobione okiennice, drzwi i kolory – miasteczko tętni życiem! Uwielbiam, absolutnie uwielbiam taki klimat :) mogę godzinami dreptać po takich uroczych alejkach, zaglądać w najdalsze zaułki i zachwycać się subtelnym urokiem takich miejsc…
Z uwagi na szlak świętego Jakuba (na każdym kroku widać oznaczenia muszli czy żółte strzałki) w mieście widać mnóstwo wędrowców czy jak kto woli pielgrzymów oraz lokalną społeczność. Wydaje się, że niewielu jest tu zwykłych turystów – szkoda, bo miasto zdecydowanie ma czym się pochwalić :)
Miał być odpoczynek i relaks, więc kolejnego dnia powędrowaliśmy plażować – po drodze minęliśmy zzieleniałą zatoczkę i stare łódeczki nostalgicznie rozrzucone przy lądzie… mi się tu bardzo podobało ;)
Praya de Lourido która była naszym celem to żółciutki piaseczek, wydmy i dymiące kominy po drugiej stronie… pierwsze skojarzenie: Mamaia, Rumunia! Jednak spokojnie, jak na miejską plażę daje radę i jest całkiem przyjemnie :)
Wracając do hotelu, zboczyliśmy lekko z trasy aby nie iść tą samą drogą… jak się okazało to był jeden z najlepszych pomysłów ;) Restauracje przy samej plaży były drogie i niespecjalnie zachęcające do wejścia a tu naszym oczom ukazała się perełka Restaurante Casa Angelita serwująca owoce morza! Ach i och! Delektowaliśmy się doskonałymi langustynkami i pysznym turbotem – świetne miejsce z rozsądnymi cenami. Koniecznie tu zajrzyjcie jak będziecie w okolicy :)
Miasto jest pięknie położone nad rzeką Lérez, przez którą przerzucone jest kilka większych i mniejszych mostków – przyznajcie, prezentują się całkiem zacnie ;)
A jak z pogodą? Pomimo, że to Hiszpania to zasadne pytanie, gdyż pogoda w Galicji bywa bardzo kapryśna a okolice Santiago to najbardziej deszczowy rejon Hiszpanii… my w trakcie dwutygodniowego urlopu mieliśmy deszcz przez dwa dni, a to jest bardzo dobry wynik – poszczęściło się nam. W Pontevedra towarzyszyło nam tylko słońce :)
Ciekawostka: w centrum miasta znacząco został zmniejszony ruch samochodowy a prędkość jazdy ograniczona do 10km/h – szok i niedowierzanie – a to wszystko w celu zwiększenia bezpieczeństwa :) Niesamowicie przyjemnie zwiedza się miasto w którym jest zauważalnie niewiele aut…
Przyznaję, że to był pierwszy wyjazd od dawna gdzie do planowania nie dołożyłam nawet chwili uwagi… przepraszam, dyskutowałam w temacie miejsca postoju – chciałam aby było co w tym miejscu robić ;) I powiem tylko tyle, że to nieziemsko przyjemne nie wiedzieć co będzie za chwilę i zarzucać znienawidzone przez wszystkich “daleko jeszcze”? ;)
Dodatkowe informacje:
A Casa de Pedra – edra
Restaurante Casa Angelita –
Hotel Don Pepe – Av. A Barca, 24, 36163 Poio, PO
Pozostałe teksty z Hiszpanii tutaj
Leave a reply